Winnica Manru i Winnica Gierowa. Te dwie przestrzenie są od siebie oddalone, a jednak wspólne smakami, aromatami, pokazują spójność regionu ENOTarnowskie. O obu pisaliśmy tutaj, na blogu enotarnowskie.pl (spokojnie możecie wrócić do tych wpisów w wolnej chwili),  więc teraz tylko pokrótce o nich, po dwa słowa. Więcej powiemy natomiast o samym winie i czereśniach.

Tak więc Manru. Winnica Manru Marka Zwolenika to wymarzone miejsce do wypoczynku w stylu slow. Odosobniona, na wzgórzu nad Białą, otoczona pagórkami, nieduża, półhektarowa zaledwie. Ma w sobie to wszystko, czego szukają enoturyści: bezcenne widoki, smakowite (tak waśnie: smakowite!) wina, ciszę. I winiarza, który skutecznie łączy kulturę wina z kulturą sensu stricto. To przejawia się chociażby w nazwie winnicy. Manru – tak nazwał jedyną operę w swoim dorobku Paderewski, którego dwór w Kąśnej Dolnej od winnicy dzieli odległość niewielka, symboliczna wręcz; i wina Zwolenika znajdziecie na licznych imprezach organizowanych w dworku wielkiego kompozytora-polityka, na regionalnych targach i festiwalach; i ich etykiety to każdorazowo wysmakowane dzieło znakomitego tarnowskiego plastyka. Tak, cały czas te duchy się tu przenikają. Duch sztuki, i duch bachanaliów.

Ta obecność winnicy, jej przeplatanie się z życiem regionu, Ciężkowic, Kąśnej, tutejszych kół i stowarzyszeń, uczestnictwo w projektach ENOTarnowskie czy Małopolskiego Szlaku Wina, czy innych jeszcze, jest egzemplifikacją dobrych praktyk biznesowych i budowania skutecznych relacji. Z dokładnie takim samy podejściem spotkamy się odwiedzając Winnicę Gierowa. No właśnie, popatrzmy.

Winnica Gierowa to z kolei dolina Dunajca, czyli drugiej (a właściwie pierwszej biorąc pod uwagę i wielkość rzeki, i liczbę winnic wzdłuż ulokowanych) rzeki budującej geografię ENOTarnowskie. Gierowa, tak nazywa się przysiółek Janowic, więc i tu tradycja gra rolę. I z tej tradycji wzięły się czereśnie. Janowice, Szczepanowice, Dąbrówka, Lubinka, te wioski z gminy Pleśna od zawsze słynęły czereśniami. Sad czereśniowy w Gierowej poprzedza więc o parę lat winorośle. Także i ta winnica jest nieduża, niecałe pół hektara. Grzegorz Gondek, młody winiarz z doświadczeniem w niemieckich winnicach, robi tu wina szczere, bezpretensjonalne, z minimalną ingerencją, przy wyraźnie ekologicznej charakterystyce upraw. Ma także całkiem sporo odmian deserowych, jakże smacznych! Po wina, po te deserowe grona i po te czereśnie pielgrzymują do Gierowej smakosze.

Różowe wino z Manru, które próbowaliśmy to był rocznik 2019. 10 procent alkoholu, więc delikatne i delikatnie wytrawne, odmianowe ze szczepu Sirame. To jeszcze wciąż mało popularny u nas szczep, hybryda ze szwajcarskiego kantonu Argowia znajdującego się na północy kraju, nad Renem. Ledwie dwa i pół stopnia różnicy w szerokości geograficznej między kantonem a ENOTarnowskie, więc wyhodowany tam przez Antoniego Maiera w 1970 r. szczep siłą rzeczy ma się tu, u nas dobrze. Odporny na mróz, na choroby, z ciemnymi mocno gronami, daje takie właśnie wina, o ciemnej barwie, zapachu leśnych owoców, lekko taniczne, o całkiem dobrej strukturze. Nawet w wersji różowej ta barwa, mimo niezbyt długiej maceracji, jest intensywna, niemalże jasnoczerwona.

W różowym winie Zwolenika wybijają się nuty czereśniowe, stąd też bardzo przyjemnie jest spróbować tego wina z czereśniami z Gierowej właśnie. Masz wrażenie podwójnej soczystości w ustach, podwójnej „czereśniowości”, istnego natężenia, spotęgowania smaku.

Te czereśnie i ten sad, popatrzmy jeszcze na nie. 60 arów, ponad 200 drzewek i kilkanaście odmian. Od wczesnych, jak Burlat, Wanda czy Sunburst, przez Vega (te czereśnie, jako jedyne tutaj są żółtopomarańczowe, reszta to odmiany o ciemnej, wręcz fioletowe, głębokiej barwie…), aż po późniejsze Aida, Kasandra, Kordia. Z tymi ostatnimi zróbcie sobie kiedyś proste, drożdżowe ciasto. Coś wspaniałego…

Skip to content