Cała historia cukierni zaczęła się od kierunkowego wykształcenia założycielki i właścicielki (wraz z mężem) p. Małgorzaty. Technologia żywienia to może cukiernictwo nie wprost, ale znajomość zagadnienia na pewno. Kolejnym klocuszkiem była tradycja domowego pieczenia. Pachnąca wypiekami rodzinna kuchnia, babcia pochylona nad makutrą, zeszyt z przepisami. Dzisiaj te przepisy stanowią podstawę wypieku ciasteczek. Dalej – nie zagospodarowany budynek gospodarczy w Pławnej, małej, przeuroczej, cichej wiosce nieopodal Ciężkowic nad rzeką Białą, na który trzeba było znaleźć przeznaczenie. I wreszcie odważny pomysł o założeniu cukierni, przekuty w konkretne działania i ciężką pracę.
Tak się zaczęło, ponad 20. lat temu.
– Trafiliśmy w gusta klientów z tymi ciasteczkami – mówi właścicielka. – Nie kombinujemy z nowymi przepisami, nowym asortymentem, trzymamy się tego, co robimy, i robimy to jak najlepiej umiemy.
Asortyment rzeczywiście nie jest wielki. Trzeba zacząć od tego, że wszystkie ciasteczka są kruche i drożdżowe, i skrywają apetyczne nadzienie. Najpopularniejsze są rogaliki z nadzieniem różanym, obłędnie pachnące, kruche, słodkie i delikatnie kwaskowate zarazem. Coś pysznego! Ludzie lubią je, bo zapach i smak róży dobrze się kojarzy, z rodziną, domem, szczęściem… Rogaliki z wierzchu na zarumienionym cieście posypane są dyskretnie grubymi ziarnami cukru.
W rogalikach od czasu do czasu różę zastępuje nadzienie skomponowane z owoców sezonowych.
Róża na dobre rozgościła się w cukierni i oprócz wspomnianych rogalików wypełnia rożki. Te ciasteczka są nieco lżejsze i posypane cukrem pudrem. I równie smaczne.
Kolejne ciasteczka, to kolejny kształt i kolejne nadzienie. Tym razem przyglądamy się ciasteczkom przypominającym pękate pierożki. I te są kruche, i z cienkim ciastem, i nadzieniem z sezonowych owoców. Ludzie wprost szaleją za nimi, szczególnie gdy przychodzi lipiec i pojawiają się świeże jagody. Wtedy to one decydują o smaku „pierożków”.
Oprócz wypieków słodkich w cukierni pieczone są wytrawne ciasteczka: kruche, rozpływające się w ustach słone paluchy. Te obficie posypane są ziarnami kminku i delikatnie solą. Kompozycja idealna do kraftowych piw lub lokalnych win. Rzecz jasna, smakują świetnie także bez żadnego towarzystwa.
Cukiernia przyjęła model handlu polegający na współpracy z hurtowniami. Sprzedaż detaliczna, na miejscu właściwie nie funkcjonuje. Nie ma takiej potrzeby, ani też możliwości, bowiem zakład jest zbyt mały, by wygospodarować miejsca na kawiarnię czy sklepik. Natomiast ciasteczka od hurtowników trafiają do sklepów w całej południowej Polsce, od wschodu po zachód.
Zdaniem p. Małgorzaty, by osiągnąć sukces, konieczne jest, oczywiście oprócz wielu innych czynników, opierać się na dobrych relacjach z pracownikami, najlepiej miejscowymi. I Gocha tak właśnie robi, tj. zatrudnia panie z okolicznych wiosek, z tych terenów, potrafiące piec, mające doświadczenie wyniesione z rodzinnych domów. Załoga jest w stu procentach kobieca, a praca praktycznie w całości ręczna, rzemieślnicza. I druga rzecz – praca na najlepszych, lokalnych produktach: mące, owocach, etc. To decyduje w ostatecznym rachunku o atrakcyjnym smaku, wyglądzie i zapachu ciasteczek. Kruchych, drożdżowych, chrupiących ciasteczek od Gochy…