Zacznijmy od tego, że Roch z Winnicy Rodziny Steców jest winem poważnym i zdecydowanie wymagającym równie poważnego, w sensie „intensywnego” jedzenia. Tu już nie ma przelewek, tu już potrzebujemy wzajemnych uzupełnień, a potrzebujemy ich po to, by i wino, i potrawa jeszcze pogłębiły swoje smaki i aromaty robiąc nam wielką przyjemność. Tak więc do Rocha proponujemy podać zbudowaną z lokalnych produktów, gęstą zupę gulaszową w stylu węgierskiego bogracsgulyas. Ale uprzednio kilka słów o Rochu i winnicy.
Winnicę Rodziny Steców zapewne sporo z Was zna, pisaliśmy już o niej na blogu i w postach na FB ENOTarnowskie, więc tylko tytułem krótkiego résumé powiedzmy, że to jedna z pierwszych winnic nie tylko w regionie ENOTarnowskie, ale w całej Małopolsce (powstała w 2007 roku) i jednocześnie jedna z największych pod względem powierzchni upraw (obsadzone 8 hektarów). Także jedna z najpiękniej położonych, na wzgórzach górujących nad Tuchowem, i dysponująca niewiarygodnymi widokami na dolinę Białej i Pogórze. Winnica Rodziny Steców jest ponadto jedną z nielicznych, która oprócz uprawy odmian przerobowych i produkcji wina prowadzi także szkółkę winorośli, jest też winnicą certyfikowaną ekologicznie.
A Roch? To wino bardzo konkretne, kupaż, w którym dominują Regent (55%) i Marechal Foch (40%). Pozostałe 5% to Rondo i Leon Millot. Wino najpierw fermentuje 12 dni w temperaturze do 30 stopni. Po zlaniu, część fermentuje w stalowych kadziach, część w dębowych beczkach. Ostatni etap to połączenie win i zlanie najpierw do beczek, a później do stalowych kadzi, gdzie wino minimum rok leżakuje. W efekcie mamy Rocha pozbawionego cukru resztkowego, z kwasowością 6 g/l, 13% alkoholu i z kilkuletnim potencjałem do dojrzewania; Roch optimum osiąga po pięciu latach.
Wino ma bardzo ciemną suknię, wręcz fioletową. W nosie wybijają się owoce lasu: jeżyna i leśna borówka, także wiśnia, ponadto dymne, wędzone aromaty oraz beczkowe – wanilia i papryczka jalapeno. W ustach wyraźne taniny i wyczuwalna kwasowość.
Rozumiecie już, że serwujemy „gulaszówkę”, bowiem to równie co wino, mocarna potrawa jest. A robimy ją z grubsza tak oto. Roztapiamy smalczyk z masarni w Filipowicach, szklimy cebule i czosnek, wrzucamy pokrojoną na gulaszowe kawałki wołowinę i obsmażamy, posypujemy wędzoną papryką (zgra się z wędzonymi zapachami Rocha). Po chwili podlewamy bulionem zrobionym samodzielnie z jarzyn (tak, by zakrył mięso), doprawiamy solą, pieprzem, słodką papryką, hojnie kminkiem, łyżką octu z wiśni (wiśniowy zapach odnajdziemy w Rochu) z Octovni, i gotujemy. W trakcie gotowania uzupełniamy-podlewamy jarzynowym bulionem. Gdy mięso będzie miękkie, dodajemy pokrojone ziemniaki od Czaji, pokrojone papryki i pomidory z Wojciechowego Sadu, kilka łyżek przecieru pomidorowego, strączek ostrej papryki (nawiązujemy do obecnego w Rochu aromatu jalapeno) i łyżeczkę cukru. Gotujemy, aż wszystko będzie miękkie. Kroimy jeszcze grube pajdy chleba z ciężkowickiego gospodarstwa Waldemara Rutki. I, rzecz jasna, wydajemy z kieliszkiem Rocha.