Piwowarowie z własnego sadu owoców zbyt wielu nie mają, przede wszystkim ze względu na fakt, iż, jak mówi Danuta Piwowar – mama p. Grzegorza, jest tu mrozowe siedlisko. Czasem, gdy kawałek dalej, nieco wyżej, jest +3, tutaj notowane są temperatury do -6 stopni C. 9 stopni różnicy!

Dlatego też Piwowarowie owoce kupują u okolicznych sadowników, z większych, mniejszych i całkiem małych, rodzinnych gospodarstw. To oparcie się na miejscowym produkcie i lokalnej współpracy jest dobrym i oczywistym wyborem, na którym korzystają wszyscy: sadownicy, gospodarstwo i na końcu konsumenci.

Najwięcej kupują węgierki, bo zdaniem Danuty Piwowar: – Nie ma śliwy nad węgierkę! Poza węgierką trochę amersy, też bardzo dobrej śliwy oraz jabłka – najwięcej odmiany idared i gruszki – przede wszystkim konferencję.

Owoce w całości są przetwarzane, tzn. suszone lub wędzone.

Suszenie to czas, czas i jeszcze raz czas. Owoce kroi się w odpowiedniej grubości plastry, rozkłada na sitach i czeka około 30 godzin. Gotowe! Susz przechowywany jest w chłodni w skrzyniach, na paletach. Można kupić na miejscu dowolną ilość, a na sprzedaż Piwowarowie pakują owoce na tacki po 25 dag owocu. I są to albo pojedyncze gatunki, albo mieszanki owoców.

Co innego wędzenie. Tu trzeba działać bardzo starannie dbając o właściwą temperaturę oraz mieszając owoce, by się równomiernie uwędziły. Śliwy miesza się rano, a jabłka i gruszki nawet cztery razy dziennie. Wędzenie to ciężka robota, ale w efekcie uzyskiwane są pełne smaku i aromatu owoce. Wędzone owoce, podobnie jak suszone, sprzedawane są do sklepów, hurtowni i odbiorcom indywidualnym.

Przy dużych zamówieniach praca w gospodarstwie idzie na dwie zmiany, na każdej nawet po 20 osób. Oczywiście zatrudniani są miejscowi.

Gospodarstwo Piwowarów dynamicznie się rozwija, kupione zostały nowe maszyny, agregaty, nawiązano nowe kontakty biznesowe. – Najważniejszą drogą rozwoju są inwestycje, rozsądne, ale i odważne. Poza tym wprowadzanie nowego asortymentu – mówi Piwowar.

Ten nowy asortyment, poza warzywami, owocami suszonymi i wędzonymi, to przetwory. W 2020 roku zrobionych zostało 10 tysięcy słoików. Najwięcej powideł śliwkowych, oczywiście według własnych, rodzinnych, starych receptur. Poza tym czeko-dżem. To też własny przepis oparty na powidle i naturalnej, gorzkiej czekoladzie. Obecnie testowane są, tzn. przedstawiane klientom, kolejne produkty, m.in. śliwka z cynamonem w syropie czy podobnie robione jabłko. Na razie to małe partie po kilkaset słoiczków, ale jeśli posmakują, wejdą do stałej produkcji.

– Jest zainteresowanie naszymi produktami, szczególnie śliwką, jest ruch. Ludzie zaczynają doceniać wędzone i suszone owce, które mają mnóstwo zastosowań w kuchni: kompoty, placki, sosy, bigos, zupy, nadzienia do mięs, pierogów, etc. To dobrze, bo nasze owoce są i smaczne, i wartościowe dla zdrowia – podsumowuje p. Danuta.

Skip to content